Moja przygoda z branżą fitness zaczęła się całkiem przypadkiem. Sport uprawiałem od zawsze. Interesowała mnie głównie koszykówka, w którą przez wiele lat grałem. Niestety, po licznych kontuzjach barku musiałem zrezygnować z tego sportu, a jednocześnie chciałem sięgnąć po taką aktywność, która pozwoliłaby mi bezpiecznie zadbać o kondycję. Jednym ze sposobów miał być pilates. Sześć lat temu wyjechałem do Niemiec, by tam poszerzyć moją wiedzę na temat tych ćwiczeń, które w tamtym czasie nie były jeszcze tak znane w Polsce jak obecnie. Plan był prosty – chciałem ukończyć kurs, kupić maszyny do pilatesu, takie jak: Cadillac czy Reformer, i otworzyć w Warszawie profesjonalne studio pilates. Los zmienił jednak tor zdarzeń, a przypadek chciał, bym poznał nieznaną mi wówczas dziedzinę – EMS.